piątek, 16 sierpnia 2013

15.

Camila
Slucham muzyki i zastanawiam się nad tym że Violetta wogle się nie pokazała ani nie odezwała.Szkoda...może o nas nie pamięta.
-Camila!-usłyszałam wołanie mamy.-Fracesca przyszła.!
Zbiegłam do salonu i na przywitanie przytuliłam moją przyjaciółkę.
-Hej.Idziemy na zakupy.-no tak...zapomniałam.Szybko pobiegłam sie przebrać.

Violetta
Nie no nie wierze...przed chwilą uświadomiłam sobie że nie kocham Samuela tylko Leona a tu przychodzi Leon i mnie całuję.Wymarzony dzień.Odwzajemniłam pocałunek.Po jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie.Spuściłam wzrok i chyba się zarumieniłam.
-Ślecznie wyglądasz gdy się rumienisz.-szepną mi do ucha Leon.Złapałam go za rękę i wciągnęłam do mojego pokoju.
-Wiesz że nie wiem co powiedzieć.-bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-Poprostu mnie pocałuj.-powiedział i powtóżył pocałunek.Tym razem był krótrzy ale tak samo przyjemny jak poprzedni.Usiedliśmy na moim łóżku.
-Wisz co?
-Nie.
-Na wyjeździe chciałam się odkochać ale ty też pojechałeś.
-A ja byłem chyba trochę zazdrosny gdy pisałaś z tym Samuelem.
-Serio?-przytakną.-jesteś kochany.
-I jak uświadamiasz mi że jestem debilem to jesteś słodka.
-Jesteś debilem ale za to moim.-szepnęłam, mieliśmy się znowu pocałować ale przeszkodził mi mój telefon.
-Tak?
-Violetta?-usłyszałam głos Cami.-idziesz z nami na shopping.?
-Czy idę z wami na shopping...?-spojrzałam na Leona który tylko wzruszył ramionami.-wiecie co?Chyba raczej nie pójdę bo źle się czuję.Może jutro.?
-Dobrze to się umuwimy w studio.Pa.
-Pa-rozłączyłam się.
-Wiesz ty co?Ty mnie okłamałaś.Foch.-udał obrażonego.
-Nie okłamałam cię.
-Tak...że jestem brzydki.
-Nie jesteś brzydki, jesteś naprzystojniejszym i najseksowniejszym chłopakiem świata.
-Serio.?-oczy mu się zaświeciły.
-Nie.W całym wszechświecie.
-Wiedziałem że kłamałaś.-pocałował mnie w policzek.-a teraz idziemy na tor, mam tening.
-Spoko tylko poprawie włosy.
-Daj ja ci poprawie-poczochrał mnie po włosach.
-Poprawieniem bym tego nie nazwała.-weszłam do łazienki i przeczesałam szczotką włosy.Gdy wyszłam znowu mi zepsuł.-Leon.!-znowu poprawiłam włosy, tym razem nikt mi tego nie zepsuł.Trzymając się za ręce poszliśmy na tor.
-Hej Lara.!-podeszłam do niej.-Jak tam.?
-A dobrze.A co ty taka szczęśliwa.?
-A tak sobie-zrobiłam się czerwona.
-Jasne jasne...teraz gadaj co z Leonem bo od dawna wiedziałam że coś się kroi.
-Nie się nie kroi.
-Tak to dlaczego Leon jest taki szczęśliwy jek nigdy.-spojrzałam na niego.
-On tak ma.
-Znam go do dziecka i on tak nie ma.
-To się zaraził.
-Zaraziliście się miłością do siebie...jak słodko.
-Lara.!
-Co?
-Nic.
-To po co krzyczysz.?
-Z nudów.
-No to gadaj jak z Leonem.
-To ja może zacznę od początku...w Madrycie poznałam takiego Samuela i cały czas z nim pisałam, potem sobie coś uświadomiłam, i  nagle tak przychodzi moje uświadomienie i mnie całuję.
-Co.?
-Głucha jesteś?
-To ja jestem tym uświadomieniem-krzyką szczęśliwy Leon i pokazał na siebie kciukami.
-A ty nie podsłuchuj.!!-krzyknęłam do niego, on tylko pokazał mi język i poszedł z motorem na tor.
-Jakie to słodkie...
-Ale pamiętaj...nikt się nie może o tym dowiedzieć.
-Spoko ale dlaczego?
-Bo tak narazie będzie lepiej.
-Możesz na mnie liczyć.A teraz jak nie chcesz się ubrudzić to odjedź bo tu nawet nie wież skąd masz plamy.-zaśmiała się Lara.
-To ja pójdę popatrzeć jak Leon jeździ.-podeszłam do bandy i sie o nią oparłam.Leon podjechał do mnie.
-Podoba ci się jak jeżdże?
-Dopiero przyszłam.Może bym zobaczyła.PaPa-pomachałam mu ręką.On zaczą wykonywać swoje triki i dzień skończył się że odprowadziliśmy Larę do domu całą drogę żartując z Leona.A potem Leon odprowadził mnie,a na pożegnanie pocałował mnie w policzek.Dość szybko zasnęłam.



Dzisiaj wruciłam do domu...pierwszy lot samolotem, na początku się trochę bałam ale jak wystartowaliśmy było już dobrze.Napisałam taki krutki rozdział i poproszę o 2 komętarze to dodam następny.