No więc po raz pierwszy zostałam nominowana do Liebster Blog przez Hanie Lewandowską.Bardzo Dziękuję.!
To teraz odpowiem na pytania.:
1.Ile masz lat.?
*W Maju skończyłam 13.
2.Ulubiony kolor.?
*Zielony i Niebieski.
3.Ulubiony Aktor/Aktorka?
*Mam tego całą masę- wszystkich z Violetty i Harrego Pottera, Clarie Holt i Phobe Tonkin no i Miley Cyrus.
4.Ulubiony serial,film,książka?
*Serial-Violetta i Pamiętniki Wampirów. Film-Harry Potter(wszystkie części), Saga Zmierzch , Igrzyska Śmierci i Szybcy i Wściekli(wszystkie części). Książka-Harry Potter(Wszystkie).
5.Co skłoniło cię do pisania Bloga.?
*Jak się zastanowić to sama nie wiem.
6.Jakie jest twoje marzenie?
*Chciałabym zostać piosenkarką.
7.Czy masz rodzeństwo?
*To nie siostry, to zwierzęta.
8.Noc czy Dzień?
*Noc.
9.Jakiej muzyki słuchasz.
*Popu, Rocka, Rapu... wszystkiego co mi wpadnie do ucha.
10.Co jest twoją pasją.
*Muzyka, Gotowanie,
Blogi które nominuję:
1.En Mi Mundo
2.Życie Violetty.
3.Magia zabije, ale czy odda?
4.Casanova
5.Welcome to our life
6.My dream is slowly coming true.
7.Violetta-opowiadanie autorstwa Zuzanny M.
8.Wakacje Violetty.
9.Your last first kiss.
10.Opowiadanie o Leonie&Violettcie
Moje Pytania:
1.Jak się nazywasz.?
2.Ile masz lat.?
3.Ulubiony kolor.?
4.Ulubiony serial.?
5.Ulubiony film.?
6.Ulubiona piosenka.?
7.Jak ma na imie twoja BFF.?
8.Jaki masz kolor włosów.?
9.Jakiego koloru są twoje oczy.?
10.Ulubiona piosenkarka/piosenkarz.?
Rozdział powinien się pojawić nie długo.
Violetta-Blog
sobota, 17 sierpnia 2013
piątek, 16 sierpnia 2013
15.
Camila
Slucham muzyki i zastanawiam się nad tym że Violetta wogle się nie pokazała ani nie odezwała.Szkoda...może o nas nie pamięta.
-Camila!-usłyszałam wołanie mamy.-Fracesca przyszła.!
Zbiegłam do salonu i na przywitanie przytuliłam moją przyjaciółkę.
-Hej.Idziemy na zakupy.-no tak...zapomniałam.Szybko pobiegłam sie przebrać.
Violetta
Nie no nie wierze...przed chwilą uświadomiłam sobie że nie kocham Samuela tylko Leona a tu przychodzi Leon i mnie całuję.Wymarzony dzień.Odwzajemniłam pocałunek.Po jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie.Spuściłam wzrok i chyba się zarumieniłam.
-Ślecznie wyglądasz gdy się rumienisz.-szepną mi do ucha Leon.Złapałam go za rękę i wciągnęłam do mojego pokoju.
-Wiesz że nie wiem co powiedzieć.-bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-Poprostu mnie pocałuj.-powiedział i powtóżył pocałunek.Tym razem był krótrzy ale tak samo przyjemny jak poprzedni.Usiedliśmy na moim łóżku.
-Wisz co?
-Nie.
-Na wyjeździe chciałam się odkochać ale ty też pojechałeś.
-A ja byłem chyba trochę zazdrosny gdy pisałaś z tym Samuelem.
-Serio?-przytakną.-jesteś kochany.
-I jak uświadamiasz mi że jestem debilem to jesteś słodka.
-Jesteś debilem ale za to moim.-szepnęłam, mieliśmy się znowu pocałować ale przeszkodził mi mój telefon.
-Tak?
-Violetta?-usłyszałam głos Cami.-idziesz z nami na shopping.?
-Czy idę z wami na shopping...?-spojrzałam na Leona który tylko wzruszył ramionami.-wiecie co?Chyba raczej nie pójdę bo źle się czuję.Może jutro.?
-Dobrze to się umuwimy w studio.Pa.
-Pa-rozłączyłam się.
-Wiesz ty co?Ty mnie okłamałaś.Foch.-udał obrażonego.
-Nie okłamałam cię.
-Tak...że jestem brzydki.
-Nie jesteś brzydki, jesteś naprzystojniejszym i najseksowniejszym chłopakiem świata.
-Serio.?-oczy mu się zaświeciły.
-Nie.W całym wszechświecie.
-Wiedziałem że kłamałaś.-pocałował mnie w policzek.-a teraz idziemy na tor, mam tening.
-Spoko tylko poprawie włosy.
-Daj ja ci poprawie-poczochrał mnie po włosach.
-Poprawieniem bym tego nie nazwała.-weszłam do łazienki i przeczesałam szczotką włosy.Gdy wyszłam znowu mi zepsuł.-Leon.!-znowu poprawiłam włosy, tym razem nikt mi tego nie zepsuł.Trzymając się za ręce poszliśmy na tor.
-Hej Lara.!-podeszłam do niej.-Jak tam.?
-A dobrze.A co ty taka szczęśliwa.?
-A tak sobie-zrobiłam się czerwona.
-Jasne jasne...teraz gadaj co z Leonem bo od dawna wiedziałam że coś się kroi.
-Nie się nie kroi.
-Tak to dlaczego Leon jest taki szczęśliwy jek nigdy.-spojrzałam na niego.
-On tak ma.
-Znam go do dziecka i on tak nie ma.
-To się zaraził.
-Zaraziliście się miłością do siebie...jak słodko.
-Lara.!
-Co?
-Nic.
-To po co krzyczysz.?
-Z nudów.
-No to gadaj jak z Leonem.
-To ja może zacznę od początku...w Madrycie poznałam takiego Samuela i cały czas z nim pisałam, potem sobie coś uświadomiłam, i nagle tak przychodzi moje uświadomienie i mnie całuję.
-Co.?
-Głucha jesteś?
-To ja jestem tym uświadomieniem-krzyką szczęśliwy Leon i pokazał na siebie kciukami.
-A ty nie podsłuchuj.!!-krzyknęłam do niego, on tylko pokazał mi język i poszedł z motorem na tor.
-Jakie to słodkie...
-Ale pamiętaj...nikt się nie może o tym dowiedzieć.
-Spoko ale dlaczego?
-Bo tak narazie będzie lepiej.
-Możesz na mnie liczyć.A teraz jak nie chcesz się ubrudzić to odjedź bo tu nawet nie wież skąd masz plamy.-zaśmiała się Lara.
-To ja pójdę popatrzeć jak Leon jeździ.-podeszłam do bandy i sie o nią oparłam.Leon podjechał do mnie.
-Podoba ci się jak jeżdże?
-Dopiero przyszłam.Może bym zobaczyła.PaPa-pomachałam mu ręką.On zaczą wykonywać swoje triki i dzień skończył się że odprowadziliśmy Larę do domu całą drogę żartując z Leona.A potem Leon odprowadził mnie,a na pożegnanie pocałował mnie w policzek.Dość szybko zasnęłam.
Dzisiaj wruciłam do domu...pierwszy lot samolotem, na początku się trochę bałam ale jak wystartowaliśmy było już dobrze.Napisałam taki krutki rozdział i poproszę o 2 komętarze to dodam następny.
Slucham muzyki i zastanawiam się nad tym że Violetta wogle się nie pokazała ani nie odezwała.Szkoda...może o nas nie pamięta.
-Camila!-usłyszałam wołanie mamy.-Fracesca przyszła.!
Zbiegłam do salonu i na przywitanie przytuliłam moją przyjaciółkę.
-Hej.Idziemy na zakupy.-no tak...zapomniałam.Szybko pobiegłam sie przebrać.
Violetta
Nie no nie wierze...przed chwilą uświadomiłam sobie że nie kocham Samuela tylko Leona a tu przychodzi Leon i mnie całuję.Wymarzony dzień.Odwzajemniłam pocałunek.Po jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie.Spuściłam wzrok i chyba się zarumieniłam.
-Ślecznie wyglądasz gdy się rumienisz.-szepną mi do ucha Leon.Złapałam go za rękę i wciągnęłam do mojego pokoju.
-Wiesz że nie wiem co powiedzieć.-bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-Poprostu mnie pocałuj.-powiedział i powtóżył pocałunek.Tym razem był krótrzy ale tak samo przyjemny jak poprzedni.Usiedliśmy na moim łóżku.
-Wisz co?
-Nie.
-Na wyjeździe chciałam się odkochać ale ty też pojechałeś.
-A ja byłem chyba trochę zazdrosny gdy pisałaś z tym Samuelem.
-Serio?-przytakną.-jesteś kochany.
-I jak uświadamiasz mi że jestem debilem to jesteś słodka.
-Jesteś debilem ale za to moim.-szepnęłam, mieliśmy się znowu pocałować ale przeszkodził mi mój telefon.
-Tak?
-Violetta?-usłyszałam głos Cami.-idziesz z nami na shopping.?
-Czy idę z wami na shopping...?-spojrzałam na Leona który tylko wzruszył ramionami.-wiecie co?Chyba raczej nie pójdę bo źle się czuję.Może jutro.?
-Dobrze to się umuwimy w studio.Pa.
-Pa-rozłączyłam się.
-Wiesz ty co?Ty mnie okłamałaś.Foch.-udał obrażonego.
-Nie okłamałam cię.
-Tak...że jestem brzydki.
-Nie jesteś brzydki, jesteś naprzystojniejszym i najseksowniejszym chłopakiem świata.
-Serio.?-oczy mu się zaświeciły.
-Nie.W całym wszechświecie.
-Wiedziałem że kłamałaś.-pocałował mnie w policzek.-a teraz idziemy na tor, mam tening.
-Spoko tylko poprawie włosy.
-Daj ja ci poprawie-poczochrał mnie po włosach.
-Poprawieniem bym tego nie nazwała.-weszłam do łazienki i przeczesałam szczotką włosy.Gdy wyszłam znowu mi zepsuł.-Leon.!-znowu poprawiłam włosy, tym razem nikt mi tego nie zepsuł.Trzymając się za ręce poszliśmy na tor.
-Hej Lara.!-podeszłam do niej.-Jak tam.?
-A dobrze.A co ty taka szczęśliwa.?
-A tak sobie-zrobiłam się czerwona.
-Jasne jasne...teraz gadaj co z Leonem bo od dawna wiedziałam że coś się kroi.
-Nie się nie kroi.
-Tak to dlaczego Leon jest taki szczęśliwy jek nigdy.-spojrzałam na niego.
-On tak ma.
-Znam go do dziecka i on tak nie ma.
-To się zaraził.
-Zaraziliście się miłością do siebie...jak słodko.
-Lara.!
-Co?
-Nic.
-To po co krzyczysz.?
-Z nudów.
-No to gadaj jak z Leonem.
-To ja może zacznę od początku...w Madrycie poznałam takiego Samuela i cały czas z nim pisałam, potem sobie coś uświadomiłam, i nagle tak przychodzi moje uświadomienie i mnie całuję.
-Co.?
-Głucha jesteś?
-To ja jestem tym uświadomieniem-krzyką szczęśliwy Leon i pokazał na siebie kciukami.
-A ty nie podsłuchuj.!!-krzyknęłam do niego, on tylko pokazał mi język i poszedł z motorem na tor.
-Jakie to słodkie...
-Ale pamiętaj...nikt się nie może o tym dowiedzieć.
-Spoko ale dlaczego?
-Bo tak narazie będzie lepiej.
-Możesz na mnie liczyć.A teraz jak nie chcesz się ubrudzić to odjedź bo tu nawet nie wież skąd masz plamy.-zaśmiała się Lara.
-To ja pójdę popatrzeć jak Leon jeździ.-podeszłam do bandy i sie o nią oparłam.Leon podjechał do mnie.
-Podoba ci się jak jeżdże?
-Dopiero przyszłam.Może bym zobaczyła.PaPa-pomachałam mu ręką.On zaczą wykonywać swoje triki i dzień skończył się że odprowadziliśmy Larę do domu całą drogę żartując z Leona.A potem Leon odprowadził mnie,a na pożegnanie pocałował mnie w policzek.Dość szybko zasnęłam.
Dzisiaj wruciłam do domu...pierwszy lot samolotem, na początku się trochę bałam ale jak wystartowaliśmy było już dobrze.Napisałam taki krutki rozdział i poproszę o 2 komętarze to dodam następny.
poniedziałek, 15 lipca 2013
Zawieszam.
No więc muszę zawiesić bloga bo w środę wyjeżdżam na wakacje do polski:)Drógim powodem mojego zawieszenia jest to że nikt nie komętuje a mam ponad 900 wyświetleń.Jeśli pod rozdziałem 14 który jest pod tym wpisem znajdą się conajmniej 2 komętarze to postaram się dodać krótki rozdział jak będe miała czas.Przepraszam że was szantarzuję ale inaczej nie otrzymałabym żadnych komętarzy.No więc żegnam się z wami na miesiąc
Pa.
Pa.
czwartek, 11 lipca 2013
14.
Violetta
Usiadłam na kanapie na przeciwko niego i zaczęłam słuchać.
-Violetto wyjeżdżamy na trzy dni.
-Ale tato...
-Nie ma żadnego ale, to tylko trzy dni, jakoś wytrzymasz bez tej twojej szkoły muzycznej.
-No dobrze, ale tylko na trzy dni , nie dłużej.-powiedziałam i poszłam poszukać Olgi.
-Olgo mamy może coś słodkiego.?
-Tak, mamy czekoladę truskawkową, twoją ulubioną.-pobiegłam szybko i zjadłam kilka kostek.
-Violetto, idź się pakować bo jutro wyjeżdżamy.Nie idziesz do szkoły bo samolot mamy o 11.15 rano.
Pobiegłam się pakować w między czasie słuchając muzyki.Po godzinę skończyłam się pakować więc zeszłam do gabinetu taty.
-Tato, a tak woglę to gdzie jedziemy?
-Jedziemy do Madrytu, mam tam coś do załatwienia i z tego co wiem to mój wspólnik weźmie swojego syna.Nie będziesz się nudzić.
-Tak,tak tak.Madryt.!-zaczęłam tańczyć.
-Violetto uspokój się.Spakowałaś się?-pokiwałam ochoczo głową.
Już się nie mogę doczekać jutra.
Spojrzałam na zegarek 16.32.Błagam chcę jutro.W Madrycie się wychowywałam od piątego roku życia tylko czasami wyjeżdżałam z tatą jak miał interesy.Mam tam też kolerzankę którą na pewno odwiedzę, to córka jednego z wielu wspólników taty.Postanowiłam zadzwonić do Angie i powiedzieć że w poniedziałek mnie nie będzie bo w końcu to początek weekendu.
Wybrałam do niej numer i po kilku sygnałach odebrała.
-Halo?
-Angie?
-O Violetta.
-Chciałam tylko cię poinformiwać że w poniedziałek nie będzie mnie w studio, jadę na weekend do Madrytu.-uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Dobrze.Cieszysz się z wyjazdu do miejsca w którym się wychowałaś.?
-Bardzo.Mieszkałam tam od śmierci mamy czyli prawie dwanaście lat, to spora część mojego życia i nie mogę się doczekać aż zobaczę Monicę.Moją pierwszą i jedyną kolerzankę zanim tu przyjechałam.Jedziemy tam ze wspólnikiem taty i jego synem.Mam nadzieje że będzie fajny i się odkocham...-Po co ja jej to powiedziałam?-chociaż sama nie wiem czy jestem w kimś zakochana-zaczęłam się wkręcać z tego, ale tak naprawdę to nie wiem czy się zakochałam w Leonie.
-No mów mów, w kim się zakochałaś-zaczęła mnie nakłaniać.
-W nikim.-opowiedziałam szybko i równie szybko się rozłączyłam.-ale się wkopałam, teraz przy karzdym spotkaniu będzie mnie o to wypytywać.Wzięłam pamiętnik i zaczęłam w nim pisać.
"Drogi pamiętniku, jutro wyjerzdżam do Madrytu na trzy dni i porostu nie mogę się doczekać bo kocham to miejsce, tam wychowywałam się przez praawie dwanaście lat.Ostatnio Louie, Leon ,Lara i ja uciekliśmy na trzy dni na wyścigi Leona, policja nas szukała ale to nic wielkiego bo wróciliśmy cali.Leon zdobył złoto, ale medal zabrałam mu ja i jeszcze go nie oddałam a minęły trzy dni od powrotu.Leon złamał nogę Ludmi i dostał o to pozew.Miał też wypadek na motorze ale wszystko z nim w porzątyku.Diego mówił że z Larą płakałyśmy jak "wdowy po jednym mężu" nie wiem czy istnieje takie określenie ale okay.Z Larą mamy też nowe przezwisko "ŻONY".No teraz zejdę na sprawy sercowe...Chyba zakochałam się w Leonie.!!To tragiczne ale prawdziwe.Ja tego nie chcę ale moje serce już wybrało.Jutro wyjeżdżam.Pa.
Chyba mi ulżyło jak to napisałam.Spojrzałam za zegarek 18.48 ale ten czas szybko leci.Ale to dobrze.Postanowiłam obejrzeć jakiś film.Wybrałam jakąś komedie i usiadłam przed telewizorem z salonie.
Zasnęłam w trakcie trwania filmu.
Rano
Diego
Obudziłem się i pomyślałem że gdyby nie chłopaki to by był najnudniejszy weekend świata z Federico i Marco czyli moimi braćmi przyrodnimi.Jak byłem mały moi rodzice się rozwiedli a dokładnie jak miałem rok.Mama zdradzał tatę i mam teraz młodszego o rok 16 letniego brata Marco i o dwa lata 15 Federico.Ta dwójka nudziarzy ma się prze prowadzić do mnie do domu i przenieść się ze Studia 21 w Madrycie do Studia 21 w Buenos Aires...Intruzi.Wiem też że będzie tam też wspólnik ojca i jego córka.Spojrzałem na zegarek.Za godzinę samolot, trzeba się szykować.Wstałem zgarnąłem ubrania i poszedłem do łazienki.Po 40 minutach wyszedłem z tamtąd.Wiem, to dziwne że po tak krótkim czasie wyglądam tak oszałamiająco.Wszedłem jeszcze do pokoju po moją skórzaną kurtę i walizkę.
-Diego szybciej za dwadzieścia minut samolot.Musimy jeszcze pojechać po twojich kolegów.
-Już.!-w pośpiechu wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy po chłopaków,mieszkamy w tej samej części miasta więc zajęło nam to dziesięć minut, w następne dziesięć dojechaliśmy na lotnisko i w ostatniej chwili przeszliśmy odprawę.Gdy weszliśmy do samolotu zajeliśmy miejsca i nie mogłem uwierzyć że mój ojciec wita się z ojcem Violetty.Jak on z nami leci to ona pewnie też.
Violetta
Siedziałam sobie w samolocie kiedy do mojego taty podszedł jakiś pan.
-German.Ja z moim synem i jego kolegami siedzimy trochę bardziej styłu.Obejrzałam się za siebie i niemogłam uwierzyć w to co widzę.Macha do mnie Diego, nie no błagam ,jak on tu jest to pewnie są tu też Broadway, Tomas i co najgorsze...Leon, jak ja mam się przy nim zachowywać.Zachowam spokój i tak poprostu będę normalna.Wzięłam ze sobą aparat fotograficzny, ale Leonowi go nie powierze.
-Tini.?-podszedł do mnie Broadway.-masz aparat.Leon chcę.
-Mam ale nie dam.
-Dlaczego.
-Bo nie mam zamiaru usuwać połowy zdjęć.Bo jakbyś nie zauwarzył to mam oklejoną całą ściane i nie mam ich gdzie wieszać.
-Masz jeszcze cztery inne ściany.
-Trzy, zacznij się uczyć.-uśmiechnęłam się.
-Wójku, możemy pożyczyć aparat?
-O Broadway, nie wiedziałem że też z nami lecisz.Violetto, pożycz mu aparat.
-Grrry...-warknęłam i podałam aparat.
-Dzięki.Pa-poszedł zadowolony.Ale on mnie wnerwia, przynajmniej w tym momęcie.Wyciągnęłam telefon i słuchawki,włączyłam muzykę którą słuchałam przez resztę lotu.Gdy zapaliła się kontrolka że lądujemy szybko zapiełam pasy bo strasznie boję się latać.Po lądowaniu odnalazłam swoją waliskę i wyszłam na parking przed budynkiem.Czekałam na resztę jakieś piętnaście minut.Oni mają coś ze wzrokiem czy co że nie umieją znaleźć walizki.?Chłopaki sobie jeszcze załatwili po kilka hamburgerów i colę.
-Ei no.!Dajcie jednego.I colą też się podzielcie.!
-Tu masz burgera-Tomas podał mi jednego.
-A colę?-zaczeli coś sprawdzać i w końcu się do mnie odwrucili.
-Leon, ma najwięcej.
-Masz -wymamrotał i podał mi napój.Napiłam się i jadłam tak na zmianę z Leonem wymienialiśmy się piciem.
-Już prawie koniec.-powiedziałam.
-No-spojrzał na mnie,potem na picie i na mnie.Powturzyłam to samo i po chwili już przepychaliśmy się o to kto wypije jako ostatni.Po kilku minutach przepychanki wygrał Leon.Usiadłam na walizce i czekałam aż ojciec Diega razem z moim dojdą do nas.Czekaliśmy kilkanaście minut aż w końcu zaszczycili nas swoją obecnością.-Clara już jest więc pakować się do samochodów.-odezwał się ojciec Diega.
Podeszliśmy do dwóch samochodów.Zaczeliśmy się kłucić o miejsca.W jednym samochodzie jechali Ojczym Diega i nasi ojcowie, a w drugim jechała Clara.Wszyscy chcieliśmy jechać z nią ale brakowało jednego miejsca.Wepchałam się do samochodu z czego się cieszyłam, ale długo moje szczęscie nie potrwało bo Diego zaczą ciągnąć mnie za nogę.Ja , szybko złapałam się siedzenia i wyrwałam nogę.Usiadłam tak szybko jak tylko umiałam i już nikt mi nie przeszkodził.Tomas po przepychańce z Broadwayem w końcu usiadł na przednim siedzeniu. "Poszkodowany"Louie rzucił się na Diego.Czarnoskóry znów przegrał.Leon zają miejsce obok mnie tak samo jak Diego.Zamkneli szybko drzwi i Broadway nie miał już szans.Zrezygnowany wsiadł do dógiego samochodu.Gdy ruszaliśmy przez okno dostrzegłam ludzi którzy się przyglądali naszej "bójce" o miejsce w samochodzie.Gdy jechaliśmy słuchaliśmy muzyki na maxa, pawnie Louie siedzi tam z nimi w samochodzie i słucha jak gadają o biznesach bo w końcu wszyscy są biznesmanami, ojczym Diego nie jest wspólnikiem ojca ale jest biznesmenem.Clarę znam od kilku lat bo kilka razy u nich byłam ale to tylko na kilka godzin jak mój tata załatwiał sprawy to nie miał mnie z kim zostawić.Po czterdziestu minutach jazdy samochód się zatrzymał.
-Diego, szybciej.!!-zaczęłam go pośpieszać.
-Co ci się tak śpieszy?-wysiadł.Ja mało nie zapijając się wbiegłam do domu i rzuciłam się na Fede i Marco z uściskami.
-Boże jak ja za wami tęskniłam.!!-zaczęłam krzyczeć na cały dom.
-Boże, my za tobą też .!!-zaczeliśmy się śmiać.
-To ty znasz tych dziwaków.-usłyszałam za sobą głos Diego
-Kto tu jest dziwakiem?Oni czy wy?Bo jak sobie przypominam to wy zrobiliście pokój lusterek u Leona.-Fede i Marco wpadli w szał śmiechu, po jakimś czasie ja do nich dołączyłam.
-Chłopaki idziemy robić pizze.!!-krzyknęłam i pobiegłam do kuchni.
Wszyscy zaczeliśmy biegać po kuchni w poszukiwaniu składników.Leon biegał z aparatem czasami wymieniał się z kimś i to mu robione były zdjęcia.Muszę się dowiedzieć kiedy ma urodziny to mu kupie taki.
Wstawiłam ciasto do piekarnika i usiadłam na krześle.
-Długo jeszcze?-zaczą marudzić Marco.
-Piąty września dwa tysiące dziewiąty.-powiedziałam razem z Federico.
-Co?-wszyscy na nas spojrzeli.
-Cztery lata temu , piątego września, Marco powiedział dokładnie to samo zdanie jak robiliśmy pizze,i zawsze powtarza to samo.-powiedziałam.
-Długo się znacie?-spytał Leon.
-No jakieś...sześć lat.-powiedział Fede.
-Przebijam.-odparł Broadway.-od 17 lat.
-Myślałem że od 18.-powiedział Leon.
-Tini ma 17.-sprostował.
-Aha...to dlatego jest taka niziutka.-zaśmiał się Leon.Uderzyłam go pięścią w ramie.
-Auaa...znowu...
-Haha...Ostatnio chciałaś mnie zabić.
-Powiedziałam że jak coś mi się stanie to cie zabije.
-A czy to jest jakaś rurznica?
-Debilu...!-krzyknęłam-Gdybym chciała cię zabić to juz bym cię sprzątnęła.
-Ale trgo nie zrobiłaś...-pokazał mi język.
-Lepiej się rusz i daj mi lód.-dostałam od Marco lód i połorzyłam go sobie na ręce.-ale tym razem to naprawdę nie żyjesz.
-Jasne, jasne...takiego przystojniaka nie da się zabić.-Leon przeczesał swoją ręką włosy.
-Bez komętarza...ostatnio jak zaprzeczyłam Ludmi miała złamaną nogę.
-Oj to tylko noga.
-I pozew.-przypomniałam.
-Oj to też, i co z tego?
-To że jak ona wygra to będziesz musiał płacić odszkodowanie.
Leon
Tini jest taka słodka kiedy robie z siebie głupa a ona mi wszystko tłumaczy uświadamiając mi to.STOOOOP!!!!Nie mogę tak o niej myśleć.Nie wytrzymam ze sobą.
Dwa dni później
Buenos Aires
Violetta
W Madrycie było super, przywiozłam kilka zdjęć.
Usiadłam na kanapie na przeciwko niego i zaczęłam słuchać.
-Violetto wyjeżdżamy na trzy dni.
-Ale tato...
-Nie ma żadnego ale, to tylko trzy dni, jakoś wytrzymasz bez tej twojej szkoły muzycznej.
-No dobrze, ale tylko na trzy dni , nie dłużej.-powiedziałam i poszłam poszukać Olgi.
-Olgo mamy może coś słodkiego.?
-Tak, mamy czekoladę truskawkową, twoją ulubioną.-pobiegłam szybko i zjadłam kilka kostek.
-Violetto, idź się pakować bo jutro wyjeżdżamy.Nie idziesz do szkoły bo samolot mamy o 11.15 rano.
Pobiegłam się pakować w między czasie słuchając muzyki.Po godzinę skończyłam się pakować więc zeszłam do gabinetu taty.
-Tato, a tak woglę to gdzie jedziemy?
-Jedziemy do Madrytu, mam tam coś do załatwienia i z tego co wiem to mój wspólnik weźmie swojego syna.Nie będziesz się nudzić.
-Tak,tak tak.Madryt.!-zaczęłam tańczyć.
-Violetto uspokój się.Spakowałaś się?-pokiwałam ochoczo głową.
Już się nie mogę doczekać jutra.
Spojrzałam na zegarek 16.32.Błagam chcę jutro.W Madrycie się wychowywałam od piątego roku życia tylko czasami wyjeżdżałam z tatą jak miał interesy.Mam tam też kolerzankę którą na pewno odwiedzę, to córka jednego z wielu wspólników taty.Postanowiłam zadzwonić do Angie i powiedzieć że w poniedziałek mnie nie będzie bo w końcu to początek weekendu.
Wybrałam do niej numer i po kilku sygnałach odebrała.
-Halo?
-Angie?
-O Violetta.
-Chciałam tylko cię poinformiwać że w poniedziałek nie będzie mnie w studio, jadę na weekend do Madrytu.-uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Dobrze.Cieszysz się z wyjazdu do miejsca w którym się wychowałaś.?
-Bardzo.Mieszkałam tam od śmierci mamy czyli prawie dwanaście lat, to spora część mojego życia i nie mogę się doczekać aż zobaczę Monicę.Moją pierwszą i jedyną kolerzankę zanim tu przyjechałam.Jedziemy tam ze wspólnikiem taty i jego synem.Mam nadzieje że będzie fajny i się odkocham...-Po co ja jej to powiedziałam?-chociaż sama nie wiem czy jestem w kimś zakochana-zaczęłam się wkręcać z tego, ale tak naprawdę to nie wiem czy się zakochałam w Leonie.
-No mów mów, w kim się zakochałaś-zaczęła mnie nakłaniać.
-W nikim.-opowiedziałam szybko i równie szybko się rozłączyłam.-ale się wkopałam, teraz przy karzdym spotkaniu będzie mnie o to wypytywać.Wzięłam pamiętnik i zaczęłam w nim pisać.
"Drogi pamiętniku, jutro wyjerzdżam do Madrytu na trzy dni i porostu nie mogę się doczekać bo kocham to miejsce, tam wychowywałam się przez praawie dwanaście lat.Ostatnio Louie, Leon ,Lara i ja uciekliśmy na trzy dni na wyścigi Leona, policja nas szukała ale to nic wielkiego bo wróciliśmy cali.Leon zdobył złoto, ale medal zabrałam mu ja i jeszcze go nie oddałam a minęły trzy dni od powrotu.Leon złamał nogę Ludmi i dostał o to pozew.Miał też wypadek na motorze ale wszystko z nim w porzątyku.Diego mówił że z Larą płakałyśmy jak "wdowy po jednym mężu" nie wiem czy istnieje takie określenie ale okay.Z Larą mamy też nowe przezwisko "ŻONY".No teraz zejdę na sprawy sercowe...Chyba zakochałam się w Leonie.!!To tragiczne ale prawdziwe.Ja tego nie chcę ale moje serce już wybrało.Jutro wyjeżdżam.Pa.
Chyba mi ulżyło jak to napisałam.Spojrzałam za zegarek 18.48 ale ten czas szybko leci.Ale to dobrze.Postanowiłam obejrzeć jakiś film.Wybrałam jakąś komedie i usiadłam przed telewizorem z salonie.
Zasnęłam w trakcie trwania filmu.
Rano
Diego
Obudziłem się i pomyślałem że gdyby nie chłopaki to by był najnudniejszy weekend świata z Federico i Marco czyli moimi braćmi przyrodnimi.Jak byłem mały moi rodzice się rozwiedli a dokładnie jak miałem rok.Mama zdradzał tatę i mam teraz młodszego o rok 16 letniego brata Marco i o dwa lata 15 Federico.Ta dwójka nudziarzy ma się prze prowadzić do mnie do domu i przenieść się ze Studia 21 w Madrycie do Studia 21 w Buenos Aires...Intruzi.Wiem też że będzie tam też wspólnik ojca i jego córka.Spojrzałem na zegarek.Za godzinę samolot, trzeba się szykować.Wstałem zgarnąłem ubrania i poszedłem do łazienki.Po 40 minutach wyszedłem z tamtąd.Wiem, to dziwne że po tak krótkim czasie wyglądam tak oszałamiająco.Wszedłem jeszcze do pokoju po moją skórzaną kurtę i walizkę.
-Diego szybciej za dwadzieścia minut samolot.Musimy jeszcze pojechać po twojich kolegów.
-Już.!-w pośpiechu wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy po chłopaków,mieszkamy w tej samej części miasta więc zajęło nam to dziesięć minut, w następne dziesięć dojechaliśmy na lotnisko i w ostatniej chwili przeszliśmy odprawę.Gdy weszliśmy do samolotu zajeliśmy miejsca i nie mogłem uwierzyć że mój ojciec wita się z ojcem Violetty.Jak on z nami leci to ona pewnie też.
Violetta
Siedziałam sobie w samolocie kiedy do mojego taty podszedł jakiś pan.
-German.Ja z moim synem i jego kolegami siedzimy trochę bardziej styłu.Obejrzałam się za siebie i niemogłam uwierzyć w to co widzę.Macha do mnie Diego, nie no błagam ,jak on tu jest to pewnie są tu też Broadway, Tomas i co najgorsze...Leon, jak ja mam się przy nim zachowywać.Zachowam spokój i tak poprostu będę normalna.Wzięłam ze sobą aparat fotograficzny, ale Leonowi go nie powierze.
-Tini.?-podszedł do mnie Broadway.-masz aparat.Leon chcę.
-Mam ale nie dam.
-Dlaczego.
-Bo nie mam zamiaru usuwać połowy zdjęć.Bo jakbyś nie zauwarzył to mam oklejoną całą ściane i nie mam ich gdzie wieszać.
-Masz jeszcze cztery inne ściany.
-Trzy, zacznij się uczyć.-uśmiechnęłam się.
-Wójku, możemy pożyczyć aparat?
-O Broadway, nie wiedziałem że też z nami lecisz.Violetto, pożycz mu aparat.
-Grrry...-warknęłam i podałam aparat.
-Dzięki.Pa-poszedł zadowolony.Ale on mnie wnerwia, przynajmniej w tym momęcie.Wyciągnęłam telefon i słuchawki,włączyłam muzykę którą słuchałam przez resztę lotu.Gdy zapaliła się kontrolka że lądujemy szybko zapiełam pasy bo strasznie boję się latać.Po lądowaniu odnalazłam swoją waliskę i wyszłam na parking przed budynkiem.Czekałam na resztę jakieś piętnaście minut.Oni mają coś ze wzrokiem czy co że nie umieją znaleźć walizki.?Chłopaki sobie jeszcze załatwili po kilka hamburgerów i colę.
-Ei no.!Dajcie jednego.I colą też się podzielcie.!
-Tu masz burgera-Tomas podał mi jednego.
-A colę?-zaczeli coś sprawdzać i w końcu się do mnie odwrucili.
-Leon, ma najwięcej.
-Masz -wymamrotał i podał mi napój.Napiłam się i jadłam tak na zmianę z Leonem wymienialiśmy się piciem.
-Już prawie koniec.-powiedziałam.
-No-spojrzał na mnie,potem na picie i na mnie.Powturzyłam to samo i po chwili już przepychaliśmy się o to kto wypije jako ostatni.Po kilku minutach przepychanki wygrał Leon.Usiadłam na walizce i czekałam aż ojciec Diega razem z moim dojdą do nas.Czekaliśmy kilkanaście minut aż w końcu zaszczycili nas swoją obecnością.-Clara już jest więc pakować się do samochodów.-odezwał się ojciec Diega.
Podeszliśmy do dwóch samochodów.Zaczeliśmy się kłucić o miejsca.W jednym samochodzie jechali Ojczym Diega i nasi ojcowie, a w drugim jechała Clara.Wszyscy chcieliśmy jechać z nią ale brakowało jednego miejsca.Wepchałam się do samochodu z czego się cieszyłam, ale długo moje szczęscie nie potrwało bo Diego zaczą ciągnąć mnie za nogę.Ja , szybko złapałam się siedzenia i wyrwałam nogę.Usiadłam tak szybko jak tylko umiałam i już nikt mi nie przeszkodził.Tomas po przepychańce z Broadwayem w końcu usiadł na przednim siedzeniu. "Poszkodowany"Louie rzucił się na Diego.Czarnoskóry znów przegrał.Leon zają miejsce obok mnie tak samo jak Diego.Zamkneli szybko drzwi i Broadway nie miał już szans.Zrezygnowany wsiadł do dógiego samochodu.Gdy ruszaliśmy przez okno dostrzegłam ludzi którzy się przyglądali naszej "bójce" o miejsce w samochodzie.Gdy jechaliśmy słuchaliśmy muzyki na maxa, pawnie Louie siedzi tam z nimi w samochodzie i słucha jak gadają o biznesach bo w końcu wszyscy są biznesmanami, ojczym Diego nie jest wspólnikiem ojca ale jest biznesmenem.Clarę znam od kilku lat bo kilka razy u nich byłam ale to tylko na kilka godzin jak mój tata załatwiał sprawy to nie miał mnie z kim zostawić.Po czterdziestu minutach jazdy samochód się zatrzymał.
-Diego, szybciej.!!-zaczęłam go pośpieszać.
-Co ci się tak śpieszy?-wysiadł.Ja mało nie zapijając się wbiegłam do domu i rzuciłam się na Fede i Marco z uściskami.
-Boże jak ja za wami tęskniłam.!!-zaczęłam krzyczeć na cały dom.
-Boże, my za tobą też .!!-zaczeliśmy się śmiać.
-To ty znasz tych dziwaków.-usłyszałam za sobą głos Diego
-Kto tu jest dziwakiem?Oni czy wy?Bo jak sobie przypominam to wy zrobiliście pokój lusterek u Leona.-Fede i Marco wpadli w szał śmiechu, po jakimś czasie ja do nich dołączyłam.
-Chłopaki idziemy robić pizze.!!-krzyknęłam i pobiegłam do kuchni.
Wszyscy zaczeliśmy biegać po kuchni w poszukiwaniu składników.Leon biegał z aparatem czasami wymieniał się z kimś i to mu robione były zdjęcia.Muszę się dowiedzieć kiedy ma urodziny to mu kupie taki.
Wstawiłam ciasto do piekarnika i usiadłam na krześle.
-Długo jeszcze?-zaczą marudzić Marco.
-Piąty września dwa tysiące dziewiąty.-powiedziałam razem z Federico.
-Co?-wszyscy na nas spojrzeli.
-Cztery lata temu , piątego września, Marco powiedział dokładnie to samo zdanie jak robiliśmy pizze,i zawsze powtarza to samo.-powiedziałam.
-Długo się znacie?-spytał Leon.
-No jakieś...sześć lat.-powiedział Fede.
-Przebijam.-odparł Broadway.-od 17 lat.
-Myślałem że od 18.-powiedział Leon.
-Tini ma 17.-sprostował.
-Aha...to dlatego jest taka niziutka.-zaśmiał się Leon.Uderzyłam go pięścią w ramie.
-Auaa...znowu...
-Haha...Ostatnio chciałaś mnie zabić.
-Powiedziałam że jak coś mi się stanie to cie zabije.
-A czy to jest jakaś rurznica?
-Debilu...!-krzyknęłam-Gdybym chciała cię zabić to juz bym cię sprzątnęła.
-Ale trgo nie zrobiłaś...-pokazał mi język.
-Lepiej się rusz i daj mi lód.-dostałam od Marco lód i połorzyłam go sobie na ręce.-ale tym razem to naprawdę nie żyjesz.
-Jasne, jasne...takiego przystojniaka nie da się zabić.-Leon przeczesał swoją ręką włosy.
-Bez komętarza...ostatnio jak zaprzeczyłam Ludmi miała złamaną nogę.
-Oj to tylko noga.
-I pozew.-przypomniałam.
-Oj to też, i co z tego?
-To że jak ona wygra to będziesz musiał płacić odszkodowanie.
Leon
Tini jest taka słodka kiedy robie z siebie głupa a ona mi wszystko tłumaczy uświadamiając mi to.STOOOOP!!!!Nie mogę tak o niej myśleć.Nie wytrzymam ze sobą.
Dwa dni później
Buenos Aires
Violetta
W Madrycie było super, przywiozłam kilka zdjęć.
W Hiszpani poznałam Samuela, kuzyna Monici.Koniec z Leonem.Cały czas z nim Sms'uję.Siedzimy teraz w resto do którego rozkazaliśmy się zawieść od razu z lotniska.
Broadway
Dopiłem koktajl i spojrzałem na Tini.Od 30 minut siedziała wpatrzona w komurkę i z kimś pisała.Czekamy aż lekcje w studio się skończą to wszyscy zaczną się złazić w jedno miejsce czyli w to w którym siedzimy.
-Stary, z kim ona tak pisze?-usłyszałem głos Leona.
-Poznała takiego hiszpana i teraz cały czas z nim pisze...a co?
-Nic , siedzi wpatrzona w ten telefon jak...jak nie Tini.!
-Co ja?-ocknęła się.
-Zombie-Leon zaczą ją drażnić.
-Ja zombie?..Czekaj ty...-wstała.-O sms...
-Weź bo się uzaleznisz i weźmiecie ślub i będziecie mieli dwójkę dzieci, Samuela juniora i Tini junior.-powiedziałem.
-Taki jest plan.-odpowiedziała wpatrzona w komórkę.
Spojrzałem na wygaszacz komórki 18.11.
-Ja się zrywam-powiedziałem i wstałem.
-Ja idę z tobą-powiedział Leon i Tini w tym samym momęcie.Po drodzę do domu Tini schowała telefon.Droga nie zajęła długo, odprowadziliśmy ją do domu a potem rozeszliśmy się w dwie różne strony.
Leon
Trochę się wkóżyłem że Violetta ma jakiegoś hiszpana, czy to możliwe że jestem o nią zazdrosny?Przyznam podoba mi się ale żeby do takiego stopnia?Chyba do niej pójde i powiem jej co czuję...ale może nie, tylko się przed nią wygłupie.Raz kozie śmierć.Wstałem z łużka na którym lerzałem, złapałem bluzę i wybiegłem z domu.Szybko znalazłem się pod jej domem bo po pięciu minutach.Drzwi otworzyła mi Olga która mnie wpóściła do środka.Wszedłem na piętro i zapukałem do jej drzwi, gdy je otworzyła tak spontanicznie ją pocałowałem...CDN.
Broadway
Dopiłem koktajl i spojrzałem na Tini.Od 30 minut siedziała wpatrzona w komurkę i z kimś pisała.Czekamy aż lekcje w studio się skończą to wszyscy zaczną się złazić w jedno miejsce czyli w to w którym siedzimy.
-Stary, z kim ona tak pisze?-usłyszałem głos Leona.
-Poznała takiego hiszpana i teraz cały czas z nim pisze...a co?
-Nic , siedzi wpatrzona w ten telefon jak...jak nie Tini.!
-Co ja?-ocknęła się.
-Zombie-Leon zaczą ją drażnić.
-Ja zombie?..Czekaj ty...-wstała.-O sms...
-Weź bo się uzaleznisz i weźmiecie ślub i będziecie mieli dwójkę dzieci, Samuela juniora i Tini junior.-powiedziałem.
-Taki jest plan.-odpowiedziała wpatrzona w komórkę.
Spojrzałem na wygaszacz komórki 18.11.
-Ja się zrywam-powiedziałem i wstałem.
-Ja idę z tobą-powiedział Leon i Tini w tym samym momęcie.Po drodzę do domu Tini schowała telefon.Droga nie zajęła długo, odprowadziliśmy ją do domu a potem rozeszliśmy się w dwie różne strony.
Leon
Trochę się wkóżyłem że Violetta ma jakiegoś hiszpana, czy to możliwe że jestem o nią zazdrosny?Przyznam podoba mi się ale żeby do takiego stopnia?Chyba do niej pójde i powiem jej co czuję...ale może nie, tylko się przed nią wygłupie.Raz kozie śmierć.Wstałem z łużka na którym lerzałem, złapałem bluzę i wybiegłem z domu.Szybko znalazłem się pod jej domem bo po pięciu minutach.Drzwi otworzyła mi Olga która mnie wpóściła do środka.Wszedłem na piętro i zapukałem do jej drzwi, gdy je otworzyła tak spontanicznie ją pocałowałem...CDN.
środa, 10 lipca 2013
13
Violetta
Lara przeskoczyła bandę razem z Diego i pobiegli w stronę górki zza której nie wyjechał Leon.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić,stałam jak wryta.Stałam tak aż do momentu gdy usłyszałam syreny karetki.Łzy zaczeły ciec po mojej twarzy najpierw powoli a gdy zobaczyłam Leona na noszach to dorównałam Larze i łzy leciały strumieniami.
-Dziewczyny jedziemy do szpitala-podszedł do nas Diego i zadzwonił po taxówkę.
Po chwili która trwała dla mnie jak godzina taxówka przyjechała.Chwila jazdy wydłóżała się strasznie.Dosłownie wbiegliśmy do szpitala.
-Gdzie lerzy Leon Verdas?-zapytałyśmy się równocześnie z Larą rezepcjonistki.
-A kim państwo dla niego są?
-Przyjaciółmi-znowu odpowiedziałyśmy równocześnie.
-Przepraszam ale nie mogę udzielać informacji.-wypowiedziała ty słowa i tak poprostu odeszła.
-Państwo Verdas-odzwał się Diego.
-Co z Leonem -zapłakała chyba jego mama.
-Nie wiemy, nie chcą nam nic powiedzieć.
-Przepraszam mógłbym wiedzieć gdzie lerzy mój syn, Leon Verdas.
-W sali 34.-Od razu wszystkie trzy to znaczy Mama Leona ,Lara i ja pobiegłyśmy szukać tej sali usłyszałam tylko Diego.
-Baby...
Dotarłyśmy do sali i czekałyśmy.Po jakimś czasie z sali wyszedł lekarz.
-I co z nim?-jago mama poderwała się z krzesła.
-Pan Verdas miał dóżo szczęścia bo tylko ma kolka siniaków i stłuczony lewy nadgarstek, już się obudził ale będzie musiał zostać dwa dni na obserwacji.Możecie wszyscy do niego wejść-.Weszliśmy do sali w której lerzał Leon.
-Siema stary, więcej z nimi do taxówki nie wsiadam, płakały jak wdowy po jednym mężu.-zaśmiał się Diego a z nim Leon.
-To nie jest śmieszne.-odpowiedziałyśmy równocześnie.
-Ty moze to są twoje żony, jeśli gustujesz w takich które mówią wszystko równocześnie.-tym razem zaczeli się śmiać wszyscy.
-Rrr...Lara/Viola wychodzimy.-powiedziałyśmy znowu równocześnie i wyszłyśmy z sali.
-Ale oni są bezczelni.Szczególnie Diego
-Ja tam Diego za dobrze nie znam Tomasa też nie z resztą Leona też nawet miesiąca nie znam.
-A Louiego.?
-Od urodzenia.Jest takim moim przyszywanym kuzynem.
-Spoko.
-Idziemy na lody?-zmieniłam temat.
-Jasne chodź.Niedaleko jest najleprza lodziarnia w...Buenos Aires.
-To prowadź.-szłyśmy nie dłógo aż doszłyśmy do lodziarni.Zamówiłam sobie lody truskawkowo-bananowe.
Zajadałyśmy idąc w stronę szpitala,żeby dowiedzieć się co z Leonem .Gdy tam weszłyśmy byli już tam Tomas i Louie.
-Siema ludzie i ci bezczelni ludzie.-odezwała się Lara gdy weszłyśmy do sali.
-Leon patrz,twoje żony przyszły.-zaśmiał się Diego.
-O czym on gada?-Tomas najwyraźniej nie zrozumiał .
-Niewarzne.-Odpowiedziałyśmy ruwnocześnie tym razem z Leonem.
-Ty to jest zaraźliwe-Diego ucieszył się jak małe dziecko.
Dostałam sms od Cami.
"SOS MODOWE nie mam się w co ubrać."
"A to na jakąś okazje?"
"Nie ale nie mogę nic wybrać"
"Zaraz z Larą tam będziemy"
-Lara to warzna sprawa jedziemy do Cmili.Nie ma się w co ubrać.
-No to szybko...
-Baby...-znowu usłyszałam Diego.
-Czy ty masz z nami jakiś problem?-odwruciła się Lara ale nie doczekała odpowiedzi bo pociądnęłam ją w stronę drzwi.
Dom Violetty
Angie
-Violetta teraz strasznie dóżo czasu spędza w gronie tych chłopców i kolerzanek zobaczysz Angie już niedługo przestanie przychodzić do domu na noc.-z uwagą słuchałam Olgi.
-Myślę że jeszcze troszkę czasu minie zanim nie będzie przychodzić na noc ale będzie później wracać...
-Angie możesz mi wmawiać co chcesz ale ja i tak wiem swoje, jeszcze w nie aż tak dalekiej przeszłości byłam nastolatką i ja wiem swoje.-po tych słowach chciało mi się trochę śmiać ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Olgo ja już będę musiała iść bo mam sprawę w studio a jak się spóźnie to Gregorio będzie się czepiał.Pa Olgito-pocałowałam ją w policzek poczym wzięłam torebkę i poszłam w stronę studia.Gdy juz się tam znalazłam poszłam do pokoju nauczycielskiego gdzie wszyscy już byli.
-Angie, jesteś no to możemy zaczynać.-powiedział Antonio gdy weszłam.
-Spóźniłas się.-zaczą zrzędzić Gregorio.
-To że ty przyszedłeś wcześniej nie znaczy że wszyscy się spóźnili Gregorio.-On tylko usiadł obrażony.
Zaczeliśmy rozmawiać o sprawach finansowych i takich podobnym.
Tomas
Broadway opowiadał nam o co chodziło z tymi żonami , szkoda że nas nie było.Leon po jutrze wychodzi ze szpitala.Bez niego nie będzie tak fajnie ale jakoś ujdzie.Diego powiedział też że jedzie po swojich przyrodnich któży mają się zapisać do studia, z resztą jego ojciec i kolega z pracy jadą coś załatwić.Wszyscy jedziemy z nim.Nie chcę się chłopak zanudzić.
W Tym Samym Czasie
Violetta
Po wybieraniu Camili ubrań od razu podzłam do domu gdzie czekał na mnie tata który chciał mi coś powiedzieć...
Lara przeskoczyła bandę razem z Diego i pobiegli w stronę górki zza której nie wyjechał Leon.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić,stałam jak wryta.Stałam tak aż do momentu gdy usłyszałam syreny karetki.Łzy zaczeły ciec po mojej twarzy najpierw powoli a gdy zobaczyłam Leona na noszach to dorównałam Larze i łzy leciały strumieniami.
-Dziewczyny jedziemy do szpitala-podszedł do nas Diego i zadzwonił po taxówkę.
Po chwili która trwała dla mnie jak godzina taxówka przyjechała.Chwila jazdy wydłóżała się strasznie.Dosłownie wbiegliśmy do szpitala.
-Gdzie lerzy Leon Verdas?-zapytałyśmy się równocześnie z Larą rezepcjonistki.
-A kim państwo dla niego są?
-Przyjaciółmi-znowu odpowiedziałyśmy równocześnie.
-Przepraszam ale nie mogę udzielać informacji.-wypowiedziała ty słowa i tak poprostu odeszła.
-Państwo Verdas-odzwał się Diego.
-Co z Leonem -zapłakała chyba jego mama.
-Nie wiemy, nie chcą nam nic powiedzieć.
-Przepraszam mógłbym wiedzieć gdzie lerzy mój syn, Leon Verdas.
-W sali 34.-Od razu wszystkie trzy to znaczy Mama Leona ,Lara i ja pobiegłyśmy szukać tej sali usłyszałam tylko Diego.
-Baby...
Dotarłyśmy do sali i czekałyśmy.Po jakimś czasie z sali wyszedł lekarz.
-I co z nim?-jago mama poderwała się z krzesła.
-Pan Verdas miał dóżo szczęścia bo tylko ma kolka siniaków i stłuczony lewy nadgarstek, już się obudził ale będzie musiał zostać dwa dni na obserwacji.Możecie wszyscy do niego wejść-.Weszliśmy do sali w której lerzał Leon.
-Siema stary, więcej z nimi do taxówki nie wsiadam, płakały jak wdowy po jednym mężu.-zaśmiał się Diego a z nim Leon.
-To nie jest śmieszne.-odpowiedziałyśmy równocześnie.
-Ty moze to są twoje żony, jeśli gustujesz w takich które mówią wszystko równocześnie.-tym razem zaczeli się śmiać wszyscy.
-Rrr...Lara/Viola wychodzimy.-powiedziałyśmy znowu równocześnie i wyszłyśmy z sali.
-Ale oni są bezczelni.Szczególnie Diego
-Ja tam Diego za dobrze nie znam Tomasa też nie z resztą Leona też nawet miesiąca nie znam.
-A Louiego.?
-Od urodzenia.Jest takim moim przyszywanym kuzynem.
-Spoko.
-Idziemy na lody?-zmieniłam temat.
-Jasne chodź.Niedaleko jest najleprza lodziarnia w...Buenos Aires.
-To prowadź.-szłyśmy nie dłógo aż doszłyśmy do lodziarni.Zamówiłam sobie lody truskawkowo-bananowe.
Zajadałyśmy idąc w stronę szpitala,żeby dowiedzieć się co z Leonem .Gdy tam weszłyśmy byli już tam Tomas i Louie.
-Siema ludzie i ci bezczelni ludzie.-odezwała się Lara gdy weszłyśmy do sali.
-Leon patrz,twoje żony przyszły.-zaśmiał się Diego.
-O czym on gada?-Tomas najwyraźniej nie zrozumiał .
-Niewarzne.-Odpowiedziałyśmy ruwnocześnie tym razem z Leonem.
-Ty to jest zaraźliwe-Diego ucieszył się jak małe dziecko.
Dostałam sms od Cami.
"SOS MODOWE nie mam się w co ubrać."
"A to na jakąś okazje?"
"Nie ale nie mogę nic wybrać"
"Zaraz z Larą tam będziemy"
-Lara to warzna sprawa jedziemy do Cmili.Nie ma się w co ubrać.
-No to szybko...
-Baby...-znowu usłyszałam Diego.
-Czy ty masz z nami jakiś problem?-odwruciła się Lara ale nie doczekała odpowiedzi bo pociądnęłam ją w stronę drzwi.
Dom Violetty
Angie
-Violetta teraz strasznie dóżo czasu spędza w gronie tych chłopców i kolerzanek zobaczysz Angie już niedługo przestanie przychodzić do domu na noc.-z uwagą słuchałam Olgi.
-Myślę że jeszcze troszkę czasu minie zanim nie będzie przychodzić na noc ale będzie później wracać...
-Angie możesz mi wmawiać co chcesz ale ja i tak wiem swoje, jeszcze w nie aż tak dalekiej przeszłości byłam nastolatką i ja wiem swoje.-po tych słowach chciało mi się trochę śmiać ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Olgo ja już będę musiała iść bo mam sprawę w studio a jak się spóźnie to Gregorio będzie się czepiał.Pa Olgito-pocałowałam ją w policzek poczym wzięłam torebkę i poszłam w stronę studia.Gdy juz się tam znalazłam poszłam do pokoju nauczycielskiego gdzie wszyscy już byli.
-Angie, jesteś no to możemy zaczynać.-powiedział Antonio gdy weszłam.
-Spóźniłas się.-zaczą zrzędzić Gregorio.
-To że ty przyszedłeś wcześniej nie znaczy że wszyscy się spóźnili Gregorio.-On tylko usiadł obrażony.
Zaczeliśmy rozmawiać o sprawach finansowych i takich podobnym.
Tomas
Broadway opowiadał nam o co chodziło z tymi żonami , szkoda że nas nie było.Leon po jutrze wychodzi ze szpitala.Bez niego nie będzie tak fajnie ale jakoś ujdzie.Diego powiedział też że jedzie po swojich przyrodnich któży mają się zapisać do studia, z resztą jego ojciec i kolega z pracy jadą coś załatwić.Wszyscy jedziemy z nim.Nie chcę się chłopak zanudzić.
W Tym Samym Czasie
Violetta
Po wybieraniu Camili ubrań od razu podzłam do domu gdzie czekał na mnie tata który chciał mi coś powiedzieć...
czwartek, 4 lipca 2013
12.
W tym samym czasie
Leon
Poszedłem na tor gdzie Samuel siedział i grzebał coś w motorze.Wziąłem mój motor i wprowadziłem go na tor.Usiadłem na niego i zacząłem mój trening.Pojeździłem godzinę i na tym zakończyłem mój trening.
Podszedłem do Lary która właśnie przyszła.
-Siema.
-Hej.Jeździłeś już?
-No...
-I jak hamulce?
-A nie są złe.
-Nie są złe?Człowieku siedziałam nad nimi trzy godziny i ty mówicz że nie są złe?Czy ty wiesz ile trzeba w to włożyć wysiłku?
-Boje się ciebie wiesz?
-Wiem, i to mi się właśnie podoba.-napiła się z butelki wody, nacisnąłem butelkę poczym Lara się zakrztusiła, zaczęła kaszleć i się śmiać.
-Ne wiem jak to zrobiłaś ale chcę się tego nauczyć...-powiedziałem ale nie skończyłem bo ona zaczęła się jeszcze bardziej śmiać.-o co ci chodzi.?Mam coś z włosami...to pewnie przez ten kask, więcej już go nie nakładam.!
-Weź się nie wygłupiaj, nic ci się z włosami nie stało.
-To dobrze...-odetchnąłem z ulgą.-idzie Diego.
-O nie...-powiedziała i sobie poszła.
-Siema stary-przywitaliśmy się.-a tamta co tak ucieka.?
-Ale ty wiesz że ona cię nie lubi.?-spokrzałem na Larę do której właśnie podeszła Tini.
Boże ale ona dzisiaj ładnie wygląda...CO JA WYGADUJĘ??Mi się chyba strasznie nudzi że myśle takie rzeczy o NIEJ.To kuzynka twojego przyjaciela...przyszywana,NIE PRAWDZIWA.!Co ja gadam pytam się po raz ostatni..?Nie no muszę sobie znaleźć jeszcze jedno hobby.
Wziąłem motor i zacząłem jaszcze raz okrążenie.
Violetta
Stałam oparta o bande i patrzyłam jak Leon jeździ, po chwili podszedł do mnie Diego.
-Siema.Niezły jest co?
-No a niby dlaczego ma złoty medal...właściwie to ja go jeszcze mam.
-Przydałoby się żebyś mu go oddała...-zaśmialiśmy się.
Spojrzałam na tor gdzie Leon przyśpieszał, potem na Larę która lekko wystraszona przyglądała się Leonowi.Patrzyłam tam gdzie ona...
-Leon.!!-krzyknęła...
Leon
Poszedłem na tor gdzie Samuel siedział i grzebał coś w motorze.Wziąłem mój motor i wprowadziłem go na tor.Usiadłem na niego i zacząłem mój trening.Pojeździłem godzinę i na tym zakończyłem mój trening.
Podszedłem do Lary która właśnie przyszła.
-Siema.
-Hej.Jeździłeś już?
-No...
-I jak hamulce?
-A nie są złe.
-Nie są złe?Człowieku siedziałam nad nimi trzy godziny i ty mówicz że nie są złe?Czy ty wiesz ile trzeba w to włożyć wysiłku?
-Boje się ciebie wiesz?
-Wiem, i to mi się właśnie podoba.-napiła się z butelki wody, nacisnąłem butelkę poczym Lara się zakrztusiła, zaczęła kaszleć i się śmiać.
-Ne wiem jak to zrobiłaś ale chcę się tego nauczyć...-powiedziałem ale nie skończyłem bo ona zaczęła się jeszcze bardziej śmiać.-o co ci chodzi.?Mam coś z włosami...to pewnie przez ten kask, więcej już go nie nakładam.!
-Weź się nie wygłupiaj, nic ci się z włosami nie stało.
-To dobrze...-odetchnąłem z ulgą.-idzie Diego.
-O nie...-powiedziała i sobie poszła.
-Siema stary-przywitaliśmy się.-a tamta co tak ucieka.?
-Ale ty wiesz że ona cię nie lubi.?-spokrzałem na Larę do której właśnie podeszła Tini.
Boże ale ona dzisiaj ładnie wygląda...CO JA WYGADUJĘ??Mi się chyba strasznie nudzi że myśle takie rzeczy o NIEJ.To kuzynka twojego przyjaciela...przyszywana,NIE PRAWDZIWA.!Co ja gadam pytam się po raz ostatni..?Nie no muszę sobie znaleźć jeszcze jedno hobby.
Wziąłem motor i zacząłem jaszcze raz okrążenie.
Violetta
Stałam oparta o bande i patrzyłam jak Leon jeździ, po chwili podszedł do mnie Diego.
-Siema.Niezły jest co?
-No a niby dlaczego ma złoty medal...właściwie to ja go jeszcze mam.
-Przydałoby się żebyś mu go oddała...-zaśmialiśmy się.
Spojrzałam na tor gdzie Leon przyśpieszał, potem na Larę która lekko wystraszona przyglądała się Leonowi.Patrzyłam tam gdzie ona...
-Leon.!!-krzyknęła...
wtorek, 2 lipca 2013
11.
Violetta
Nie no co oni tu robią?
-Czy wy mi nie dacie spokoju.Po co tu przyszliście?
-Oj siostro...-zaczą Louie.
-Nie tak ostro-wtrącił się Diego.
-Bo się pokaleczysz-dokączył Tomas.
-Przyszliśmy uczczić nasz pokój luster.-odezwał się Leon.
-Co?Jaki pokój luster i co ja mam z tym wspólnego?-spytałam.
-No to był twój pomysł, cały dzień nad tym siedzieliśmy aż okleiliśmy ściany i sufit w domu Leona.I mamy piwo.-Tomas z Broadwayem unieśli całą strzynkę piwa żebym ją zobaczyła i tak poprostu weszli do domu.
-Nie, no ja was błagam...wy macie to zamiar we czwórkę wypić.
-Ty nam pomożesz-odezwał się Diego który akurat szedł za Leonem prowadzącego ich wszystkich do mojego pokoju.Wbiegłam na schody i ich wyprzedziłam poczym czym prędzej schowałam pamiętnik.
-Nie no ja tu dostanę różowej gorączki-powiedział Diego i udał że mdleje.
-Jak ja tu dawno nie byłem.-Leon rzucił sie na moje łóżko.
-Ja też...-Broadway poszedł w jego ślady.
-Czytery dni to aż tak dóżo?
-Tak, jak wszędzie potem widzisz różwy.-zaśmiał się Leon i wyciągną piwo.
-Wiesz że to nawet nie miało sensu?
-Wyluzuj i się napij piwa-wzięłam piwo od Tomasa i otworzyłam je.
-No pij.-nakłaniał mnie Louie.Upiłam łyk, nawet nie jest takie złe.
Chłopaki zaczeli opowiadać mi jakieś historyjki i tak przez dwie godziny zniknęły wszystkie piwa w tym trzy moje.Chłopcy byli całkiem pijani i tak zasneliśmy.
Następnego dnia
Broadway
Obudziłem się na podłodze obok Diego i Leona.Ale mnie głowa boli.Na łóżku spali sobie słodko porozkładani Viola i Tomas.
-Violetta jest u siebie w pokoju,pewnie jeszcze śpi ale możecie ją obudzić,nie będzie spała cały dzień-i drzwi się otworzyły a staneli w nich...wujek,Camila, Ludmila,Natalia i Francesca.-Co tu się dzieje.!-krzykną wujek i jak na komęde wszyscy wstali.-Violetta wytłumacz mi to jakoś.
-No więc oni wszyscy przyszli wczoraj ze skrzynką piwa ..o tamtą -wskazała na skrzynkę-żeby opić ich "pokój luster".
-Wiesz że to nawet nie miało sensu?
-Violetta powiedziała mi wczoraj to samo jak powiedziałem że przez ten pokój widzę wszędzie różowy.-odezwał się Leon.
-Teraz rozmawiam z moją córką i przoszę się nie wtrącać.
-Teraz przyszły do mnie kolerzanki i męskiej części pomieszczenia dziękuję.-otworzyła szeroko drzwi przez które wyszliśmy.
-Ma pan może coś na ból głowy?-odezwał się Tomas gdy schodziliśmy po schodach.
-A czy wy przypadkiem już nie musicie iść.?
-Pa wujek.!!-krzyknąłem do zamykających się drzwi domu Castillo.-to po mnie.-szepnąłem.
-Niby dlaczego?
-On się przyjaźni z mojimi rodzicami i znając go to oskarży mnie o to że upiłem Tini.
-Ale ty jej nie upiłeś.
-Ale on powie że to ja.
-Ale ona się nie upiła...to my się upiliśmy.-cały czas rozmawiałem z Tomasem.
-Ja spadam do domu chłopaki dobrej zabawy-powiedziałem i sobie poszedłem.
Violetta
Siedziałam sobie z dziewczynami w pokoju i gadałyśmy o wszystkim co nam przyszło do głowy.
-Violetta obiad.!!Dziewczynki też niech przyjdą.-usłyszałam głos Olgi.
-Chodźcie.-zeszłyśmy na dół i usiadłyśmy przy stole.Olga przyniosła jedzenie i zaczęłyśmy zajadać.
-My już może pójdziemy, nie będziemy przeszkadzać.-powiedziała Francesca.
-Pa-poszłam do pokoju zaraz po tym jak dziewczyny wyszły.Byłam strasznie zmęczona więc położyłam się i zasnęłam.
Nie no co oni tu robią?
-Czy wy mi nie dacie spokoju.Po co tu przyszliście?
-Oj siostro...-zaczą Louie.
-Nie tak ostro-wtrącił się Diego.
-Bo się pokaleczysz-dokączył Tomas.
-Przyszliśmy uczczić nasz pokój luster.-odezwał się Leon.
-Co?Jaki pokój luster i co ja mam z tym wspólnego?-spytałam.
-No to był twój pomysł, cały dzień nad tym siedzieliśmy aż okleiliśmy ściany i sufit w domu Leona.I mamy piwo.-Tomas z Broadwayem unieśli całą strzynkę piwa żebym ją zobaczyła i tak poprostu weszli do domu.
-Nie, no ja was błagam...wy macie to zamiar we czwórkę wypić.
-Ty nam pomożesz-odezwał się Diego który akurat szedł za Leonem prowadzącego ich wszystkich do mojego pokoju.Wbiegłam na schody i ich wyprzedziłam poczym czym prędzej schowałam pamiętnik.
-Nie no ja tu dostanę różowej gorączki-powiedział Diego i udał że mdleje.
-Jak ja tu dawno nie byłem.-Leon rzucił sie na moje łóżko.
-Ja też...-Broadway poszedł w jego ślady.
-Czytery dni to aż tak dóżo?
-Tak, jak wszędzie potem widzisz różwy.-zaśmiał się Leon i wyciągną piwo.
-Wiesz że to nawet nie miało sensu?
-Wyluzuj i się napij piwa-wzięłam piwo od Tomasa i otworzyłam je.
-No pij.-nakłaniał mnie Louie.Upiłam łyk, nawet nie jest takie złe.
Chłopaki zaczeli opowiadać mi jakieś historyjki i tak przez dwie godziny zniknęły wszystkie piwa w tym trzy moje.Chłopcy byli całkiem pijani i tak zasneliśmy.
Następnego dnia
Broadway
Obudziłem się na podłodze obok Diego i Leona.Ale mnie głowa boli.Na łóżku spali sobie słodko porozkładani Viola i Tomas.
-Violetta jest u siebie w pokoju,pewnie jeszcze śpi ale możecie ją obudzić,nie będzie spała cały dzień-i drzwi się otworzyły a staneli w nich...wujek,Camila, Ludmila,Natalia i Francesca.-Co tu się dzieje.!-krzykną wujek i jak na komęde wszyscy wstali.-Violetta wytłumacz mi to jakoś.
-No więc oni wszyscy przyszli wczoraj ze skrzynką piwa ..o tamtą -wskazała na skrzynkę-żeby opić ich "pokój luster".
-Wiesz że to nawet nie miało sensu?
-Violetta powiedziała mi wczoraj to samo jak powiedziałem że przez ten pokój widzę wszędzie różowy.-odezwał się Leon.
-Teraz rozmawiam z moją córką i przoszę się nie wtrącać.
-Teraz przyszły do mnie kolerzanki i męskiej części pomieszczenia dziękuję.-otworzyła szeroko drzwi przez które wyszliśmy.
-Ma pan może coś na ból głowy?-odezwał się Tomas gdy schodziliśmy po schodach.
-A czy wy przypadkiem już nie musicie iść.?
-Pa wujek.!!-krzyknąłem do zamykających się drzwi domu Castillo.-to po mnie.-szepnąłem.
-Niby dlaczego?
-On się przyjaźni z mojimi rodzicami i znając go to oskarży mnie o to że upiłem Tini.
-Ale ty jej nie upiłeś.
-Ale on powie że to ja.
-Ale ona się nie upiła...to my się upiliśmy.-cały czas rozmawiałem z Tomasem.
-Ja spadam do domu chłopaki dobrej zabawy-powiedziałem i sobie poszedłem.
Violetta
Siedziałam sobie z dziewczynami w pokoju i gadałyśmy o wszystkim co nam przyszło do głowy.
-Violetta obiad.!!Dziewczynki też niech przyjdą.-usłyszałam głos Olgi.
-Chodźcie.-zeszłyśmy na dół i usiadłyśmy przy stole.Olga przyniosła jedzenie i zaczęłyśmy zajadać.
-My już może pójdziemy, nie będziemy przeszkadzać.-powiedziała Francesca.
-Pa-poszłam do pokoju zaraz po tym jak dziewczyny wyszły.Byłam strasznie zmęczona więc położyłam się i zasnęłam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)